piątek, 12 grudnia 2014

Rozdział 2

Nina
Kiedy doszłam do parku Justin już czekał na ławce.
- Hej. - uśmiechnęłam się do niego podchodząc.
- Cześć. - odwdzięczył mi się tym samym. 
Wyglądał niesamowicie.

- Gdzie idziemy ? - zapytałam wesoło. 
- Możemy skoczyć po kawę do Starbruks'a i przejść się po parku.
- Okej.
Rozmowa niesamowicie nam się kleiła. Oby dwoje nie mamy ojców, nasze mamy ciągle pracują. Justin ma rodzeństwo - Jaxona, który ma 7 lat i Jazmyn, która ma 15. On sam ma 21. Nieco więcej niż ja - jest 3 lata starszy. Opowiadał mi o swoich tatuażach - ma w nich całe ręce, część klatki piersiowej i brzucha oraz  coś koło połowy oby dwu nóg. Dowiedziałam się, że gra na gitarze, że siostra zmusza go do oglądania z nią seriali i, że bardzo ją kocha i stara się chronić. 
- Dlaczego nie masz taty ? - zapytałam nieśmiało upijając łyk kawy.
- Wyprowadził się zaraz po urodzeniu Jaxona. A twój ? - podniósł lekko brwi.
- Nie żyje, zginął w wypadku samochodowym. - spuściłam wzrok.
- Bardzo mi przykro... - powiedział szczerze. - Jak to się stało.
- Byłam na wakacjach u kuzynki w Mystic Falls w tym roku. Uciekłyśmy razem na imprezę, ona poszła gdzieś z chłopakiem, a po mnie przyjechał tata. Znalazł mnie, bo ciocia powiedziała mu, że w poblizu jest impreza przy ognisku... Kiedy wracaliśmy po drodze się kłóciliśmy i na moście stracił panowanie nad kierownicą... - popatrzyłam chwilowo w inną stroną próbując się nie rozpłakać.- Wpadliśmy do wody...Przedostałam się na przód do taty. Przytuliłam go i przeprosiłam. Myślałam, że oby dwoje zginiemy... Wybaczył mi wtedy. Obudziłam się w szpitalu. Nie wiem jak to się stało. Nie pamiętam żebym wydostała się z auta.




- Jej... To musiało być straszne przeżycie... - wypuścił głośno powiwtrze z płuc.- Ale błagam... Nie płacz. - potarł lekko moje ramię, aby mnie pocieszyć.

Dopiero po chwili zorientowałam się, że łzy rzeczywiście spływają po moich policzkach.
- Przepraszam... - szepnęłam.
- To ja przepraszam. Nie powinienem tak wypytywać...- przerwałam mu.
- Nie. Nie ma za co.
**
Drogi Pamiętniku,
Dzisiaj pierwszy raz od wypadku udało mi się o tym opowiedzieć.
Wiem, że to niedorzeczne - mówić o czymś takim praktycznie całkiem obcej osobie, ale czuję do Justina dziwne zaufanie.
I dzisiaj się zważyłam.
Trochę mnie to wytrąciło z równowagi - czytaj : ucieszyłam się.
Z 39,5 kg przytyłam do 46,8.
Cieszę się.
Naprawdę.
Ledwo z tego wyszłam, ale się udało.
Mama zrobiła mi nawet zdjęcie jak jem ;) I wiem to chore .. :*

**
Obudził mnie dźwięk sms'a. Zanim go przeczytałam spojrzałam na wyświetlacz chcąc zobaczyć godzinę i dzień. 09:13, niedziela.

Od: Justin

Zobaczymy się?

Do: Justin

Za godzinę tam gdzie wczoraj?

Od: Justin

Będę.

Szybko się zebrałam, założyłam ubrania i od razu ruszyłam do parku.


Po drodze słuchałam tym razem piosenki Christiny Perri "A Thousand Years".
**
- Cześć. - uśmiechnął się Justin kiedy mnie zobaczył.
- Hej. - odwzajemniłam się tym samym.
- Jesteś głodna ? - jak na zawołanie zaburczało mi w brzuchu. - Na co masz ochotę?
- Nie wiem. - podniosłam kąciki ust jeszcze wyżej. 
- Pizza ? - zapytał.
- Dobra. 
Justin zabrał mnie do swojego auta, z tego co zauważyłam byo to czarne audi, ale nie wiem jaki to model, otworzył mi drzwi od strony pasażera.
Jechaliśmy około 5 minut.
- To tutaj. - powiedział kiedy się zatrzymaliśmy. 
Kiedy stanął przy moich drzwiach podał mi rękę aby pomóc mi wstać. Nie powiem, zainponował mi tym. 
Weszliśmy do budynku pizzeri i od razu skierowaliśmy się w stronę stolika w rogu. Z głośników wydobywała się piosenka " I see fire " Ed'a Sheeran'a. Usiedliśmy na krzesłach naprzeciwko siebie. Kelnerka podeszła do nas kładąc menu na stole. Podniosła wzrok, który na chwilę zatrzymał sie na Justinie. 
- Justin! - krzyknęła uśmiechnięta.
- Kendall .. - powiedział cicho i odwrócił wzrok.
- Nadal jesteś na mnie zły ? - powiedziała ciszej.
- Chyba nie sądzisz, że po czymś takim mógłbym wybaczyć ci tak szybko... - warknął. - Jaką pizzę chcemy ? - zwrócił się do mnie.
- Nie wiem... Mi bez różnicy. - uśmiechnęłam się lekko w jego stronę.
- Ser, szynka, pieczarki. Ile mamy czekać? - spojrzał na dziewczynę.
- 30 minut. - odparła niezadowolona i odeszła. 
- Kto to był ? - zapytałam po chwili ciszy.
Justin nic nie odpowiedział.
- Halooo... - pomachałam mu ręką przed oczami.
- Hmm? - mruknął zdziwiony.
- Pytałam o coś. - syknęłam.
- Przepraszam, zamyśliłem się.
- Kto to był? - powiedziałam już milszym głosem.
- Nikt.
**
- Cześć... - mruknęłam wysiadając z auta Justina obok mojego domu.
Czy odpuściłam osobę imieniem Kendall ? Nie. 
Wiedziałam, że coś było na rzeczy. Jeszcze nie słyszałam żeby Justin mówił do kogoś głosem całkowicie przesiąkniętym nienawiścią. 
Kiedy weszłam do pokoju od razu włączyłam komputer. Wpisałam w wyszukiwarkę znajomych na Facebook'u "Justin Bieber", a zaraz po tym weszłam w jego znajomych i szukałam jakiejś dziewczyny imieniem Kendall. Było ich około 6. Wszystkie były blondynkami - oprócz jedej. Bingo. To ona. Kliknęłam w jej profil i zaczęłam czytać posty na osi czasu. Ostatni post dodała 9 miesięcy temu - nie zdziwiło mnie to ile czasu olewała Facebook'a tylko jego treść. 


Poczułam ukłucie zazdrości chociaż wiedziałam, że nie był mój, ale nie ważne...

Już wiedziałam mniej więcej co się stało. 
Był z laską, a później się rozstali. Pewnie go zdradziła albo coś takiego...
**
- Nina! Wychodzę już, a ty wstawaj! - krzyknęła z dołu mama.
- Nieeee... - mruknęłam przeciągając ostatnią literę. - Idę! - krzyknęłam i przewróciłam się na drugi bok.
Ubrałam się, umyłam zęby i ułożyłam włosy. Powoli ruszyłam w stronę schodów.

Kiedy byłam na dole od razu wyszłam na zewnątrz po drodze chwytając torbę z książkami. Do szkoły dotarłam w jakieś 10 minut. 
Lekcje strasznie się ciągnęły. Każda z nich zdawała się trwać cały dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz