poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział 4

Wesołych mordki:* 
~~
Nina
Następny tydzień zostałam w domu, Justin przychodził do mnie codziennie.
- Nie! - krzyknęłam w poduszkę kiedy zadzwonił mój budzik.
Był poniedziałek, cały weekend nadrabiałam lekcje z poprzedniego tygodnia, chociaż czwartku i piątku nie zrobiłam.
Powoli zwlekłam się z łóźka, idąc w stronę łazienki przecierałam oczy. Założyłam czarną bluzkę i spodnie 2-kolorowe.


Umyłam zęby i rozczesałam skołtunione włosy.
- Śniadanie zjem po drodze! - krzyknęłam do mamy kiedy zakładałam drugiego buta. 
- Okej! Miłego dnia!
- Dzięki, cześć!
**
Cały czas zerkałam na zegarek. W myślach odliczałam sekundy do końca lekcji.'To ostatni tydzień przed świętami' myślałam pocieszając samą siebie. Potakiwałam Caroline, która bez przerwy opowiadała mi o Tylerze, którego poznała. Nie chodziło mi o to, że nie interesuje mnie ich związek - zdążyli przez ten tydzień ze sobą chodzić - po prostu nie byłam wstanie skupić się na niczym z wyjątkiem mojego przyjaciela. Tak, Justin jest moim przyjacielem. Przez ten tydzień, w trakcie, którego byłam chora, zajmował się mną, rozmawiał, dużo się o sobie nawzajem dowiedzieliśmy. Pytał o brata, o którym sama dużo nie wiedziałam.
**
Drogi Pamiętniku, 
Poznałam swojego brata. Okazało się, że tata 3 lata przed moimi urodzinami i pół roku przed poznaniem mamy,
miała dziewczynę, która zaszła w ciążę, nic mu nie powiedziała
i go zostawiła.
Chłopak chce ode mnie pomocy,
ma córkę - dziewnczynka ma roczek.
Potrzebuje nerki.
Mam dylemat. Zgodzić się ? Powiedzieć mamie o nim ?
W sumie nie udowodnił mi tego. Ma inne nazwisko na dowodzie, a w akcie urodzenia - ojca nieznanego.
Może nie jest moją rodziną ?
To będzie trudna decyzja.

Kiedy odłożyłam pamiętnik na bok zadzwonił mój telefon, nie znałam numeru.
- Halo ? - powiedziałam odbierając.
- Cześć. Nina, prawda? Nina Dobrev. - powiedziała dziewczyna po drugiej stronie słuchawki.
- To ja.
- Jestem Kendall.
**
- Dziewczyno odpuść sobie! - warknęłam po 30 minutach słuchania jaki Justin jest zły, że mnie wykorzysta, że jest ćpunem.
- Jeszcze się przekonasz. - prychnęła i usłyszałam sygnał zakończonego połączenia.
A co jeśli to prawda? Nie. Zobaczyłabym jeśli by ćpał.
Po chwili mój telefon zadzwonił znowu.
- Daj mi spokój. - warknęłam odbierając, nawet nie parząc na wyświetlacz.
- Co zrobiłem ? - usłyszałam rozbawiony głos Justina.
- Przepraszam, myślałam, że to ktoś inny. - zrobiłam dług wydech.
- To znaczy ? - zapytał podejrzliwie.
- Możesz do mnie przyjść ? To ważne, naprawdę.
- Będę za dziesięć minut. Do zobaczenia.
- Dziękuję. - i w tym momencie mój głos złamał się totalnie.
**
- Będzie dobrze. - powiedział Justin i od razu mnie objął. Czułam się bezpieczna w jego ramionach. Nie chciałam żeby mnie puszczał.
Powoli poszliśmy do mojego pokoju i usiedliśmy na łóżku.
- Co się dzieje ? - szepnął pocierając mnie lekko po ramieniu, chcąc dodać mi otuchy.
- Po pierwsze. - wciągnęłam szybko do płuc powietrze. - Pamiętasz jak pod moją szkołą był mój brat ? - Justin pokiwał głową. - Nie znałam go wcześniej, nie jest synem mojej mamy tylko taty. On chce moją nerkę Justin! - krzyknęłam i zamknęłam oczy. - Dla córki, ona ma roczek, trzeba będzie jeszcze poczekać, ale nie wiem czy naprawdę jest moim bratem. Nie ma nazwiska Dobrev w dowodzie, a w akcie urodzenia ojca nieznanego. - chłopak uważnie słuchał. - A po drugie. - warknęłam praktycznie nieświadomnie. - Rozmawiałam z Kendall.
- Co ci powiedziała ? - wtrącił pierwszy raz od dłuższego czasu.
- Że jesteś ćpunem, wykorzystasz mnie i, że jesteś zły. - powiedziałam cicho.- Powiedz mi gdzie pracujesz. Jesteś dla mnie jak przyjciel Justin. Ufam ci chociaż znam cię krótko, rozmawiam jak z nikim innym. Zasługuję żeby wiedzieć.
- Zasługujesz... Ale jeszcze nie teraz. - odwrócił wzrok.
- Jeśli nie ty, powie mi ona. - syknęłam sięgając po telefon. Nic nie robił, tylko obserwował uważnie wszystkie moje ruchy. Wybrałam numer dziewczyny i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Więc wierzysz ? - zapytała kiedy tylko odebrała.
- Gdzie on pracuje ? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Sprzedaje narkotyki, kochana. Nie zdziwię się jeśli kogoś zabija, albo jest w jakimś gangu. - prychnęła.
- Dziękuję. - zaśmiałam się gorzko i rozłączyłam się. - Więc. Ćpasz ? - zwróciłąm sie do chłopaka.
- Tylko sprzedaję. - popatrzył na swoje dłonie.
- Gang ? - wywiad trwał.
- Tak... 
- Zabójstwa?
- Ja... - przerwałam mu.
- Tak albo nie. Proste ?
- Tak... - szepnął, przeczesał palcami włosy i pociągnął za ich końce.
Moje serce zaczęło bić szybciej ze zdziwnienia. Ale nie bałam się go. Wiedziałąm, ze pomimo wszytsko jestem bezpieczna.
**

5 komentarzy: