poniedziałek, 12 stycznia 2015

Rozdział 6

Cześć! Dzisiejszy rozdział jest ( strasznie ) krótki, wiem. Przepraszam, ale to dla waszej korzyści ! :) Musiałam urwać w tym momencie inaczej nie było by niespodzianki. Następny , długi ( 2.000 słów ) rozdział pojawi się za więcej niż 2 tygodnie na 100 % ( około 17 dni ) chyba, ze uda mi się coś wyskrobać wcześniej, jak na razie możecie zobaczyć przeczuwaną datę w zakłdce "Nowy rozdział ? " :)
~~
Siedziałam na ławce w parku, przy fontannie i cała się trzesłam. Stresowałam się spotkaniem z Kendall. W głowie miałam ułożoną całą listę pytań.
Kim była dla Justina ?
Co ich DOKŁADNIE łączyło ?
Kim Justin tak na prawdę jest ?
I naprawdę wiele, wiele innych... Ciągle wypatrywałam Kendall, co prawda umówiłyśmy się o czwartej, a za dziesięć to nie czwarta, ale ciągle miałam nadzieję, że będzie wcześniej.
Minuty leciały... Za 9, za 8... za 1. Czwarta, czwarta jeden.
Kiedy odchodziłam była czwarta 15. Odwróciłam się i zobaczyłam Kendall.
- Przepraszam za spóźnienie... - mruknęła. - Nie chciałam tu przychodzić.
- Chcę tylko wiedzieć kilka rzeczy. - głęboko odetchnęłam. Jednak przyszła.
- Pytaj. - uśmiechnęła się lekko. Próbowała być miła ? Pff...
- Kim byłaś dla Justina?
- Dziewczyną. - wyszczerzyła zęby w uśmiechu. - Kochał mnie, a ja jego. Ale ty jesteś tylko przyjaciółką. - prychnęła.
- Możesz przestać? - wystarczyło by tylko pierwsze słowo. - Wiesz coś o jego pracy ?
- Jest w gangu. Sprzedaje dragi. Widziałam nawet raz jak do kogoś strzela. Psychol. - "lekko" zdziwiła mnie ta informacja. Justin mi sie to czegoś takiego przyznał, ale to co innego usłyszeć to od niej...
- Jak bardzo rozwinięty był wasz związek ? - podniosłam jedną brew.
- Bardziej niż wasz. - zaśmiała się. - I mieszkaliśmy razem. - otworzyłam szeroko oczy.- No co ? Z nim Ryan'em, Chazem i Khalil'em.
- Okej... A jakieś zaręczyny ? Ciąża ? Coś takiego ? - popatrzyłam na nią pytająco.
- Nie. Raz mi się oświadczył, ale odrzuciłam. Byłam wtedy też z kimś innym.
- Zdradzałaś go ? - zapytałam zdziwiona.
- Poznasz go lepiej zrozumiesz. Chciał żebym była jego narzeczoną. Tylko. Nie chciał wziąść ślubu, mieć dzieci, rzucić pracy w tym całym gangu. Z resztą... Za dużo już wiesz. Nie powinnyśmy już rozmawiać. - powiedziała odchodząc. Nie chciałam nawet za nią iść. Byłam zbyt osłupiała.

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 5

Cześć ! Jak zleciałay święta ? Sylwester ? Nowy Rok ? :) Mi świetnie, ale niestety nie miałam czasu napisać rozdziału. przeprasza za to serdecznie. Dzisiaj dopiero wróciłam i od razu siadłam do komputera. Więc udało mi się coś napisać i dodać stronę Nowy rozdział ?. Będę tam pisała kiedy pojawi się nowy rodział zaraz po dodaniu innego, czyli kiedy dodam rozdział np. 5 w zakłądce napiszę kiedy pojawi się 6 :) Jeśli chcecie żeby pomimo możliwości sprawdzenia powiadamiania Was o nowych rozdziałach proszę pisać do mnie e-maila lub na ask'u bez anonima :) ( E-mail i Ask podane w zakładce "Kontakt" )
+ Dziękuję bardzo osobom, które komentowały wcześniejsze posty. Nie jest Was dużo, ale kilka to jednak zawsze coś :)
Justin
Wydałem się. Patrzyłem w nie przytomne oczy dziewczyny. Byłem ciekawy co teraz o mnie myślała. Że jestem potworem? Tak. Pewnie tak.
Z dnia na dzień coraz bardziej ją lubiłem. Ona uważa mnie za przyjaciela, tak jak ja uważam ją za przyjaciółkę. 
Oderwałem wzrok od oczu dziewczyny i zerknąłem w okno. Lekko pruszył śnieg. Ale czego spodziewać się po pogodzie kiedy jest 10 grudnia ?
Kochałem zimę, a najbardziej w niej - święta. To był jedyny czas w moim życiu kiedy spotykałem rodzeństwo. Jaxona i Jazzy.
Strasznie ich kocham. Od roku nie mam z nimi kontaktu. Mama zaprasza mnie do domu tylko na święta.
Jestem świadomy tego, że robi to z litości. Wyprowadziłem się z domu kiedy miałem 17 lat, czyli jakieś 4 lata temu. Od tamtej pory mieszkam z Ryanem, Chazem, Khalil'em. Do pewnego momentu mieszkałam z nami też Kendall, ale cóż... Sprawy się pokomplikowały.
- Nina ... - szepnąłem kiedy dziewczyna wstała z łóżka.
- Zaakceptowałam cię. Całego, Justin. Nie tylko część. Całego ciebie. I koniec. Po prostu nie wtajemniczaj mnie w to do końca. Mów mi tylko to, co muszę wiedzieć.
- Ja... Nie sądziłem... - wyjąkałem wstając i podszedłem do dziewczyny.
- Już wiesz jak to odbieram. Więc teraz ty zaakceptuj mój światopogląd. 
**
Nina
Drogi Pamiętniku,
Justin jest w gangu, sprzedaje narkotyki i kogoś zabił.
Czemu mnie to do niego nie zniechęca ?
Lubię go.
Naprawdę lubię.
Piszę ten pamiętnik od wypadku.
Odkąd jestem nieszczęśliwa, ale teraz ciągle się uśmiecham. Może powinnam przestać tu pisać? Mam Caroline. 
Ona zawsze mnie wysłucha. 
Nie potrzebuje już zeszytu, który nie doradzi, nie pomoże....
To koniec. Od teraz Nina Dobrev znowu będzie królową szkoły, cheerleaderką, najłdniejszą dziewczyną. Wracam na szczyt.
**
- Ta. - powiedziała Caroline podnosząc wieszak, na którym wisiała biała sukienka do kolan, bez ramiączek, przepasana w pasie. 
- Biała ? U nas na wigilię nikt nie zakłada białych ubrań.- powiedziałam patrząc na inne sukienki. - Może ta ? - pokazałam dziewczynie taką samą sukienkę, tyle że w kolorze bladoróżowym. 
- Okej. - wzruszyła ramionami. - Ale co za różnica ? Między tą, a białą?
- Mówię ci. Nie zakładamy białych ubrań, bo biały jest zarezerwowany dla choinki. Z resztą do tej mam lakier. Ten sam kolor. Biorę. I jeszcze czarne buty. 
- Zakryte koturny ?
- A widziałaś takie ? - podniosłam jedną brew.
- Tam. - pokazała palcem miejsce, w którym leżały buty.
- Ooo tak. - mruknęłam wyciągając rękę po mój rozmiar. - Zmierzę. 
Założyłam buty na nogi i kawałek się w nich przeszłam. Zdjęłam je z i chwyciłam wcześniej wybraną sukienkę i szybkim krokiem ruszyłam do przebieralni. 
**
- Dziękuję i zapraszam ponownie. - uśmiechnęła się do mnie kasjerka.
- Do widzenia.- powiedziałyśmy równo z Caroline.
- Gdzie teraz ? Do Maka na kurczka ? - zachichotała Caroline kiedy wyszłyśmy ze sklepu.
- Widziałaś wczoraj program o jedzeniu w McD ? Mówili, że to jedzenie jest podgrzewane milion razy. Pokazywali co w tym jest. Nigdy więcej tam nie zjem. - wzdrygnęłam się. 
- KFC ? - podniosła jedną brew.
- To samo. - wzruszyłam ramionami.
- Ugh... Narzekasz. 
- Jak jesteś głodna to wychodzi z ciebie gremlin. - pokazałam jej język.
- Pizza? 
- Nawet wiem gdzie. - teoretycznie uśmiechnęłam się kiedy pomyślałam o kelnerce imieniem Kendall w tej pizzeri.
**
Pojechałam z Caroline do miejsca, w którym pracuje Kendall. Usiadłyśmy w tym samym miejscu. Nie traciłam czasu i od razu wybrałam pizzę.
- Tą. - pokazałam dziewczynie w menu. - Jest najlepsza. - posłałam jej delikatny uśmiech.
- Okej. Po prostu chcę już zjeść. - uśmiechnęła się szeroko.
- Co podać ? - zapytała dziewczyna kiedy podeszła do stolika. BANG ! Dostałam co chciałam!. - Nina ? - popatrzyła na mnie pytająco.
- Dużą dziewietnastkę. 2 pepsi. Ammm... - urwałam. - Możesz się ze mną spotkać dzisiaj po pracy ? Mam ważną sprawę.
- Nie sądzę. Pomogłam ci. Nie posłuchałaś co zrobić. Teraz się męcz. - prychnęła
- Proszę, Kendall. To dla mnie bardzo ważne.
- Niech ci będzie. Kończę o trzeciej. - warknęła.
- Czwarta? W parku ?
- Będę. - popatrzyła przelotnie na Caroline i odeszła. 
**
- Kto to był? - szepnęła Car kiedy uspokoiła się i przestała gadać do siebie słowa, których nie rozumiałam.
- Nie ważne. - machnęłam na nią ręką. 
- Wydawało sie ważne! W co ty się wplątałaś?! Narkotyki! To napewno to! Jak możesz?! - krzyknęła tak, że aż kilka osób na nas popatrzyło.
- Nie! - kiedy to powiedziałam odwróciło się kilka następnych.
- To o co chodzi ? - warknęła i wzrokiem odstraszała gapiów. 
- Powiem ci po spotkaniu z nią. - odwróciłam od niej wzrok.
- Nie odpuszczę. - mruknęła.
- Wiem, ale już widze naszą pizzę.

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział 4

Wesołych mordki:* 
~~
Nina
Następny tydzień zostałam w domu, Justin przychodził do mnie codziennie.
- Nie! - krzyknęłam w poduszkę kiedy zadzwonił mój budzik.
Był poniedziałek, cały weekend nadrabiałam lekcje z poprzedniego tygodnia, chociaż czwartku i piątku nie zrobiłam.
Powoli zwlekłam się z łóźka, idąc w stronę łazienki przecierałam oczy. Założyłam czarną bluzkę i spodnie 2-kolorowe.


Umyłam zęby i rozczesałam skołtunione włosy.
- Śniadanie zjem po drodze! - krzyknęłam do mamy kiedy zakładałam drugiego buta. 
- Okej! Miłego dnia!
- Dzięki, cześć!
**
Cały czas zerkałam na zegarek. W myślach odliczałam sekundy do końca lekcji.'To ostatni tydzień przed świętami' myślałam pocieszając samą siebie. Potakiwałam Caroline, która bez przerwy opowiadała mi o Tylerze, którego poznała. Nie chodziło mi o to, że nie interesuje mnie ich związek - zdążyli przez ten tydzień ze sobą chodzić - po prostu nie byłam wstanie skupić się na niczym z wyjątkiem mojego przyjaciela. Tak, Justin jest moim przyjacielem. Przez ten tydzień, w trakcie, którego byłam chora, zajmował się mną, rozmawiał, dużo się o sobie nawzajem dowiedzieliśmy. Pytał o brata, o którym sama dużo nie wiedziałam.
**
Drogi Pamiętniku, 
Poznałam swojego brata. Okazało się, że tata 3 lata przed moimi urodzinami i pół roku przed poznaniem mamy,
miała dziewczynę, która zaszła w ciążę, nic mu nie powiedziała
i go zostawiła.
Chłopak chce ode mnie pomocy,
ma córkę - dziewnczynka ma roczek.
Potrzebuje nerki.
Mam dylemat. Zgodzić się ? Powiedzieć mamie o nim ?
W sumie nie udowodnił mi tego. Ma inne nazwisko na dowodzie, a w akcie urodzenia - ojca nieznanego.
Może nie jest moją rodziną ?
To będzie trudna decyzja.

Kiedy odłożyłam pamiętnik na bok zadzwonił mój telefon, nie znałam numeru.
- Halo ? - powiedziałam odbierając.
- Cześć. Nina, prawda? Nina Dobrev. - powiedziała dziewczyna po drugiej stronie słuchawki.
- To ja.
- Jestem Kendall.
**
- Dziewczyno odpuść sobie! - warknęłam po 30 minutach słuchania jaki Justin jest zły, że mnie wykorzysta, że jest ćpunem.
- Jeszcze się przekonasz. - prychnęła i usłyszałam sygnał zakończonego połączenia.
A co jeśli to prawda? Nie. Zobaczyłabym jeśli by ćpał.
Po chwili mój telefon zadzwonił znowu.
- Daj mi spokój. - warknęłam odbierając, nawet nie parząc na wyświetlacz.
- Co zrobiłem ? - usłyszałam rozbawiony głos Justina.
- Przepraszam, myślałam, że to ktoś inny. - zrobiłam dług wydech.
- To znaczy ? - zapytał podejrzliwie.
- Możesz do mnie przyjść ? To ważne, naprawdę.
- Będę za dziesięć minut. Do zobaczenia.
- Dziękuję. - i w tym momencie mój głos złamał się totalnie.
**
- Będzie dobrze. - powiedział Justin i od razu mnie objął. Czułam się bezpieczna w jego ramionach. Nie chciałam żeby mnie puszczał.
Powoli poszliśmy do mojego pokoju i usiedliśmy na łóżku.
- Co się dzieje ? - szepnął pocierając mnie lekko po ramieniu, chcąc dodać mi otuchy.
- Po pierwsze. - wciągnęłam szybko do płuc powietrze. - Pamiętasz jak pod moją szkołą był mój brat ? - Justin pokiwał głową. - Nie znałam go wcześniej, nie jest synem mojej mamy tylko taty. On chce moją nerkę Justin! - krzyknęłam i zamknęłam oczy. - Dla córki, ona ma roczek, trzeba będzie jeszcze poczekać, ale nie wiem czy naprawdę jest moim bratem. Nie ma nazwiska Dobrev w dowodzie, a w akcie urodzenia ojca nieznanego. - chłopak uważnie słuchał. - A po drugie. - warknęłam praktycznie nieświadomnie. - Rozmawiałam z Kendall.
- Co ci powiedziała ? - wtrącił pierwszy raz od dłuższego czasu.
- Że jesteś ćpunem, wykorzystasz mnie i, że jesteś zły. - powiedziałam cicho.- Powiedz mi gdzie pracujesz. Jesteś dla mnie jak przyjciel Justin. Ufam ci chociaż znam cię krótko, rozmawiam jak z nikim innym. Zasługuję żeby wiedzieć.
- Zasługujesz... Ale jeszcze nie teraz. - odwrócił wzrok.
- Jeśli nie ty, powie mi ona. - syknęłam sięgając po telefon. Nic nie robił, tylko obserwował uważnie wszystkie moje ruchy. Wybrałam numer dziewczyny i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Więc wierzysz ? - zapytała kiedy tylko odebrała.
- Gdzie on pracuje ? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Sprzedaje narkotyki, kochana. Nie zdziwię się jeśli kogoś zabija, albo jest w jakimś gangu. - prychnęła.
- Dziękuję. - zaśmiałam się gorzko i rozłączyłam się. - Więc. Ćpasz ? - zwróciłąm sie do chłopaka.
- Tylko sprzedaję. - popatrzył na swoje dłonie.
- Gang ? - wywiad trwał.
- Tak... 
- Zabójstwa?
- Ja... - przerwałam mu.
- Tak albo nie. Proste ?
- Tak... - szepnął, przeczesał palcami włosy i pociągnął za ich końce.
Moje serce zaczęło bić szybciej ze zdziwnienia. Ale nie bałam się go. Wiedziałąm, ze pomimo wszytsko jestem bezpieczna.
**

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Rozdział 3

Justin
Żałowałem, że nie powiedziałem Ninie o Kendall. To nie było nic wielkiego dla niej - w przeciwieństwie do mnie. Ale ta dziewczyna miała prawo wiedzieć, tym bardziej, że nie byłem dla niej miły po spotkaniu z Kendall ...Lubię ją, rozmowy z nią. Jest świetną osobą. Miłą, inteligentną, śliczną, seksowną ... A z dnia na dzień chcę coraz więcej czasu spędzonego z nią, zaczyna robić się jak narkotyk. Jak mój prywatny narkotyk.
Stwierdziłem, że na przeprosiny mógłbym ją gdzieś zabrać. Kiedy rozmawialiśmy pierwszego dnia znajomości - w sumie to drugiego, bo ierwszego była nieźle wstawiona - powiedziała mi gdzie chodzi do szkoły. Wiedziałem też, że kończy o 15. Zerknąłem na zegarek, który wskazywał za kwadrans trzecią. Założyłem kurtkę i szybkim krokiem wyszedłem z mieszkania. Otworzyłem auto i do niego wsiadłem. Odpaliłem silnik, skierowałem się w dobrze znane mi miejsce.
**
Stałem przed budynkiem mojej starej szkoły - tej, do której teraz chodził Nina - opierając się o moje auto. Na miejsce dotarłem około 5 minut przed dzwonkiem więc chwilę czekałem. Po chwili z budynkun zaczął wychodzić tłum dzieciaków, które obdarzały mnie ciekawskimi spojrzeniami. Olewałem ich i szukałem wzrokiem Niny. Po jakiś 5 minutach ją zobaczyłem. Żegnała się z chłopakiem trochę niżyszym ode mnie. Uśmiechnął się do niej i objął. Zobaczyłem, że całuje ją w policzek. Poczułem się zazdrosny. Wiem, że nie byliśmy razem, ale to nie zmieniało faktu, że powinna powiedzieć mi, że ma chłopaka. Dziewczyna odwróciła wzrok, zobaczyła mnie. Widziałem w jej oczach zdziwienie, a ona pewnie w moich złość. Nie znałem tego gościa, a już tak cholernie nie lubiłem. 
Nina ruszyła szybkim krokiem w moją stronę. Kiedy stanęła przede mną zapytała :
- Co ty tu robisz ? 
- Mi też miło cię widzieć. - powiedziałem z ironią w głosie.
- Możesz mi odpowiedzieć? - warknęła.
- Chyba ja powinienem być zły. - popatrzyłem jej w oczy.
- Za co ?! - krzyknęła przez co kilka osób odwróciło sie w naszą stronę.
- Za to, że mnie okłamałaś. - podniosłem głos.
- Ja cię okłamałam?!
- Zataiłaś to, że masz chłopaka Nina! 
- Nie pytałeś. - szepnęła.
- Może powinnaś mnie o tym uświadomić od razu, hmm ?
- Z resztą... - urwała. - On nie jest moim chłopakiem. 
- Ciekawe kogo się tak przytula. - zaśmiałem się cicho.
- Brata. - odwarknęła.
**
Nina
- Brata. - warknęłam.
- Ja... Przepraszam. - szepnął Justin przeczesując ręką włosy.
- Proszę. Cześć. - powiedziałam i ruszyłam w stronę stacji metra.
- Zaczekaj. - Justin złapał mnie za ramię. - Chciałem cię gdzieś zabrać.
- Śpieszę się. - machnęłam na niego ręką i ruszyłam dalej.
- Błagam. - spojrzał mi głęboko w oczy.
- Ugh... Dobra... - syknęłam.
- Dziękuję. - szeroko się uśmiechnął.
Wsiadłam do auta chłopaka i patrzyłam okno. Nic nie mówiliśmy, całe 20 minut drogi minęło w ciszy. Zatrzymaliśmy się w jakiejś opustoszałej dzielnicy, były tam tylko pustostany.
- Tamto było porwaniem, a teraz mnie zabijesz, huh ? - powiedziałam spuszczając wzrok na moje dłonie.
- Jakoś tak. - powiedział bez emocji. Moje serce przyśpieszyło bicia. - Żartowałem! - krzyknął kiedy zauważył, że robię się czerwona i coraz mniej powietrza dopływa do moich płuc. 
- Już, już dobrze... - odetchnęłam.
- Nie bierz na serio wszystkiego co mówię. - zaśmiał sie cicho.
- Oh, zamknij się. - zawtórowałam mu. - Ale teraz bez żartów. Czemu mnie tu przywiozłeś?
- Chodź w tamtą stronę. -  wskazał palcem kierunek.
**
Z Justinem po prostu przeszliśmy się po opuszczonym osiedlu. Chciał ze mną na spokojnie pogadać więc znalazł to miejsce. Żeby nikt się nie kręcił, potrzebował prywatności.
Kiedy odwiózł mnie do domu zaczynało się już ściemniać. Otworzyłam drzwi mojego mieszkania kluczem i szybkim krokiem ruszyłam w stronę mojego pokoju oraz na odczepnego krzyknęłam "Cześć!" do mojej mamy.
Rzuciłam się na łóżko i nawet nie zdałam sobie sprawy kiedy zasnęłam.
Obudziłam się około 1 w nocy, ze strasznym katarem. Na dodatek bolało mnie gardło i było mi zimno. Chciałam zawołać mamę żeby dała mi leki, bo sama nie byłam w stanie wstać, ale kiedy otworzyłam usta nie wydałam żadnego dźwięku. Więc chwyciłam telefon i napisałam sms'a.
Mama zjawiła się w po kilku minutach w moim pokoju wraz z lekami.
Podała mi je i zmierzyła temperaturę. 38.9*C.
- Kochanie dzisiaj nie pójdziesz do szkoły. - powiedziała cicho.
Pokiwałam głową. 
- Wołaj jakbyś czegoś powiedziała. - lekko się uśmiechneła kiedy wskazałam palcem na moje gardło. - Oh, no tak. Napisz sms'a. 
**
Przez całą noc prawie nie spałam. Myślałam, że wykaszlam płuca. Leki nic nie dały. No może nie licząc tego, że temperatura spadła mi do 38.1*C.
Rano dostałam sms'a o treści " Mogę podwieźć cię dzisiaj do szkoły? :) " od Justina. Szybko odpisałam przecząco i wyjaśniłam czemu. Odpowiedział, że będzie około 10, czyli za jakieś 30 minut. Olałam ogarnięcie się, wsunęłam kapcie na nogi, chwyciłam kołdrę i razem z nią poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i przykryłam się. Sięgnęłam po pilota i włączyłam MTV. Nie miałam zamiaru oglądać, ale lubiłam jak coś do mnie mówiło. Tym razem wyciągnęłam rękę w stronę stolika żeby wziąć laptopa. 
Włączyłam Facebook'a i obczajałam profile gwiazd m.in. Ariany Grande. 
Nawet nie zdałam sobie sprawy kiedy minęło 30 minut i usłyszałam dzwonek do drzwi. Owinęłam się szczelnie kołdrą i wstałam żeby wpuścić Justina do środka. 
- Hej. - uśmiechnęłam sie delikatnie kiedy wchodził.
- Cześć. - odwzajemnił się tym samym. - Mam coś dla ciebie. - mruknął i pokazał mi reklamówkę pełną rzeczy.
- Chcesz coś do picia? - zapytałam ignorując jego ostatnie zdanie. Nie lubiłam prezentów, niespodzianek itp.
- O nie. - zaśmiał się odstawiając buty na bok. - Ja się dzisiaj tobą zajmuję. 
- Okej. - wzruszyłam ramionami i z uśmiechem podreptałam w stronę kanapy. - Najpierw musisz obejrzeć ze mną film. 
- Ale nie tanią komedię romantyczną ? - zachichotał.
- Zmierzch. - kąciki moich ust powędrowały jeszcze wyżej. 
- Kocham ten film. - złapał się za serce z udawanym entuzjazmem. - A tak serio to może jakiś film z akcją ? - zapytał.
- Nie. 
Usiadł obok mnie. Wyszukałam film w internecie i puściłam go kładać laptopa na stoliku.
**
- Nie śpij. - szturchnęłam chłopaka, który zasnął po około 10 minuach filmu. 
- Nie śpię. - ziewnął.
- Nie wcale. Możesz podać mi termometr ? - zapytałam.
Justin dał mi go do ręki.
- Dzięki. - powiedziałam i włożyłam termometr do ust. Po kilku minutach go wyjęłam. - Znowu 39.0*C. - mruknęłam.
- Zrobię ci herbatę. - uśmiechnął się.
- Ok, dziękuję.

piątek, 12 grudnia 2014

Rozdział 2

Nina
Kiedy doszłam do parku Justin już czekał na ławce.
- Hej. - uśmiechnęłam się do niego podchodząc.
- Cześć. - odwdzięczył mi się tym samym. 
Wyglądał niesamowicie.

- Gdzie idziemy ? - zapytałam wesoło. 
- Możemy skoczyć po kawę do Starbruks'a i przejść się po parku.
- Okej.
Rozmowa niesamowicie nam się kleiła. Oby dwoje nie mamy ojców, nasze mamy ciągle pracują. Justin ma rodzeństwo - Jaxona, który ma 7 lat i Jazmyn, która ma 15. On sam ma 21. Nieco więcej niż ja - jest 3 lata starszy. Opowiadał mi o swoich tatuażach - ma w nich całe ręce, część klatki piersiowej i brzucha oraz  coś koło połowy oby dwu nóg. Dowiedziałam się, że gra na gitarze, że siostra zmusza go do oglądania z nią seriali i, że bardzo ją kocha i stara się chronić. 
- Dlaczego nie masz taty ? - zapytałam nieśmiało upijając łyk kawy.
- Wyprowadził się zaraz po urodzeniu Jaxona. A twój ? - podniósł lekko brwi.
- Nie żyje, zginął w wypadku samochodowym. - spuściłam wzrok.
- Bardzo mi przykro... - powiedział szczerze. - Jak to się stało.
- Byłam na wakacjach u kuzynki w Mystic Falls w tym roku. Uciekłyśmy razem na imprezę, ona poszła gdzieś z chłopakiem, a po mnie przyjechał tata. Znalazł mnie, bo ciocia powiedziała mu, że w poblizu jest impreza przy ognisku... Kiedy wracaliśmy po drodze się kłóciliśmy i na moście stracił panowanie nad kierownicą... - popatrzyłam chwilowo w inną stroną próbując się nie rozpłakać.- Wpadliśmy do wody...Przedostałam się na przód do taty. Przytuliłam go i przeprosiłam. Myślałam, że oby dwoje zginiemy... Wybaczył mi wtedy. Obudziłam się w szpitalu. Nie wiem jak to się stało. Nie pamiętam żebym wydostała się z auta.




- Jej... To musiało być straszne przeżycie... - wypuścił głośno powiwtrze z płuc.- Ale błagam... Nie płacz. - potarł lekko moje ramię, aby mnie pocieszyć.

Dopiero po chwili zorientowałam się, że łzy rzeczywiście spływają po moich policzkach.
- Przepraszam... - szepnęłam.
- To ja przepraszam. Nie powinienem tak wypytywać...- przerwałam mu.
- Nie. Nie ma za co.
**
Drogi Pamiętniku,
Dzisiaj pierwszy raz od wypadku udało mi się o tym opowiedzieć.
Wiem, że to niedorzeczne - mówić o czymś takim praktycznie całkiem obcej osobie, ale czuję do Justina dziwne zaufanie.
I dzisiaj się zważyłam.
Trochę mnie to wytrąciło z równowagi - czytaj : ucieszyłam się.
Z 39,5 kg przytyłam do 46,8.
Cieszę się.
Naprawdę.
Ledwo z tego wyszłam, ale się udało.
Mama zrobiła mi nawet zdjęcie jak jem ;) I wiem to chore .. :*

**
Obudził mnie dźwięk sms'a. Zanim go przeczytałam spojrzałam na wyświetlacz chcąc zobaczyć godzinę i dzień. 09:13, niedziela.

Od: Justin

Zobaczymy się?

Do: Justin

Za godzinę tam gdzie wczoraj?

Od: Justin

Będę.

Szybko się zebrałam, założyłam ubrania i od razu ruszyłam do parku.


Po drodze słuchałam tym razem piosenki Christiny Perri "A Thousand Years".
**
- Cześć. - uśmiechnął się Justin kiedy mnie zobaczył.
- Hej. - odwzajemniłam się tym samym.
- Jesteś głodna ? - jak na zawołanie zaburczało mi w brzuchu. - Na co masz ochotę?
- Nie wiem. - podniosłam kąciki ust jeszcze wyżej. 
- Pizza ? - zapytał.
- Dobra. 
Justin zabrał mnie do swojego auta, z tego co zauważyłam byo to czarne audi, ale nie wiem jaki to model, otworzył mi drzwi od strony pasażera.
Jechaliśmy około 5 minut.
- To tutaj. - powiedział kiedy się zatrzymaliśmy. 
Kiedy stanął przy moich drzwiach podał mi rękę aby pomóc mi wstać. Nie powiem, zainponował mi tym. 
Weszliśmy do budynku pizzeri i od razu skierowaliśmy się w stronę stolika w rogu. Z głośników wydobywała się piosenka " I see fire " Ed'a Sheeran'a. Usiedliśmy na krzesłach naprzeciwko siebie. Kelnerka podeszła do nas kładąc menu na stole. Podniosła wzrok, który na chwilę zatrzymał sie na Justinie. 
- Justin! - krzyknęła uśmiechnięta.
- Kendall .. - powiedział cicho i odwrócił wzrok.
- Nadal jesteś na mnie zły ? - powiedziała ciszej.
- Chyba nie sądzisz, że po czymś takim mógłbym wybaczyć ci tak szybko... - warknął. - Jaką pizzę chcemy ? - zwrócił się do mnie.
- Nie wiem... Mi bez różnicy. - uśmiechnęłam się lekko w jego stronę.
- Ser, szynka, pieczarki. Ile mamy czekać? - spojrzał na dziewczynę.
- 30 minut. - odparła niezadowolona i odeszła. 
- Kto to był ? - zapytałam po chwili ciszy.
Justin nic nie odpowiedział.
- Halooo... - pomachałam mu ręką przed oczami.
- Hmm? - mruknął zdziwiony.
- Pytałam o coś. - syknęłam.
- Przepraszam, zamyśliłem się.
- Kto to był? - powiedziałam już milszym głosem.
- Nikt.
**
- Cześć... - mruknęłam wysiadając z auta Justina obok mojego domu.
Czy odpuściłam osobę imieniem Kendall ? Nie. 
Wiedziałam, że coś było na rzeczy. Jeszcze nie słyszałam żeby Justin mówił do kogoś głosem całkowicie przesiąkniętym nienawiścią. 
Kiedy weszłam do pokoju od razu włączyłam komputer. Wpisałam w wyszukiwarkę znajomych na Facebook'u "Justin Bieber", a zaraz po tym weszłam w jego znajomych i szukałam jakiejś dziewczyny imieniem Kendall. Było ich około 6. Wszystkie były blondynkami - oprócz jedej. Bingo. To ona. Kliknęłam w jej profil i zaczęłam czytać posty na osi czasu. Ostatni post dodała 9 miesięcy temu - nie zdziwiło mnie to ile czasu olewała Facebook'a tylko jego treść. 


Poczułam ukłucie zazdrości chociaż wiedziałam, że nie był mój, ale nie ważne...

Już wiedziałam mniej więcej co się stało. 
Był z laską, a później się rozstali. Pewnie go zdradziła albo coś takiego...
**
- Nina! Wychodzę już, a ty wstawaj! - krzyknęła z dołu mama.
- Nieeee... - mruknęłam przeciągając ostatnią literę. - Idę! - krzyknęłam i przewróciłam się na drugi bok.
Ubrałam się, umyłam zęby i ułożyłam włosy. Powoli ruszyłam w stronę schodów.

Kiedy byłam na dole od razu wyszłam na zewnątrz po drodze chwytając torbę z książkami. Do szkoły dotarłam w jakieś 10 minut. 
Lekcje strasznie się ciągnęły. Każda z nich zdawała się trwać cały dzień.

wtorek, 9 grudnia 2014

Rozdział 1

Cześć :) Witam serdecznie w moim fanfiction - z Justinem Bieberem i Niną Dobrev. + *UWAGA*

Niektóre wątki zaczerpnięte są z "Pamiętników Wampirów".
Justin oraz Nina w opowiadaniu nie odzwierciedlają ich prawdziwych charakterów.
Mogą występować literówki/sporadycznie błędy.

Miłego czytania :*

~~

Rozdział 1
Nina
- Jasne, że będę Nina! - krzyknęła podekscytowana Caroline. - Nie mogłabym czegoś takiego odpuścić, dobrze to wiesz!
- Dobra, przepraszam. - podniosłam ręce na znak kapitulacji. - Wiem. Ale... Na sto procent nas wpuszczą ?
- Wpuszczą. - uśmiechnęła się i cmoknęłam mnie w policzek na pożegnanie. - Pa.
- Cześć. - odwzajemniłam się tym samym.
**
Drogi Pamiętniku,
Dzisiejszy dzień był taki sam jak wszystkie, nie licząc tego, że Caroline udało się wyciągnąć mnie z domu.
Nie pamiętam kiedy ostatnio gdzieś wychodziłam nie licząc szkoły.
Kocham ją bardzo i cieszę się, że próbuje postawić mnie na nogi, ale nie umiem jej wytłumaczyć, że nie zawsze mam siłę.
Miesiąc temu wyszłam z dołka, przytyłam, mocno przytyłam, przez ostatni czas - 
wydaje mi się, że już nie choruję.
Czuję się coraz lepiej. 
Car dzisiaj zrobiła mi to zdjęcie, wyglądam... Dobrze. 



**

- Zrobiłaś to. Stoisz ze mną przed klubem. - uśmiechnęła się szeroko Caroline.
- Też się cieszę. - powtórzyłam jej gest.
- Selfie ? - mrugnęła do mnie.
- Selfie. - wypuściłam powietrze z płuc.
Wyjęłam telefon z torebki, włączyłam aparat i zmieniłam na przednią kamerkę.

- Pięknie. - zaśmiała się.

- Masz rację. - zawtórowałam jej.
**
- Ojej... - mruknęłam kiedy wychodziłam z klubu i prawie się przewróciłam.
- Pomóc ci ? - zapytał chłopak podchodząc do mnie.
- Poradzę sobie. - odrzuciłam jego propozycję i powoli ruszyłam do taksówki przy, której stała już Caroline kiedy zachwiałam się i wpadłam w czyjeś ramiona.
- Na pewno nie chcesz mojej pomocy ? - chłopak łobuzersko się uśmiechnął.
- Chyba jednak chcę. - zarumieniłam się, rzadko aż tak dużo piłam.
Kiedy prowadził mnie pod ramię zwróciłam uwagę na jego wygląd - był przystojny. Czekoladowe oczy, kasztanowe włosy, pełne usta. 
Kiedy staliśmy razem przy taksówce Justin - po drodze zdążył mi sie przedstawić - wyjął swój telefon i poprosił abym podała mu mój numer. Bez zastanowienia to zrobiłam.
**
Od: Nieznany
Spotkamy się dzisiaj? / Justin

Nie sądziłam, że kiedy kolwiek napisze czy zadzwoni. Myślałam, że robi sobie ze mnie jaja, że gdzieś obok stoją jego koledzy, ale jednak.

Zapisałam jego numer pod prze kreatywną nazwą : "Justin".

Do: Justin

Możemy.

Odpowiedź dostałam momentalnie.


Od: Justin

17:30, park?

Do: Justin

Będę.

Wczoraj wróciłam późno więc i dzisiaj późno wstałam. Zerknęłam na zegarek, który wskazywał 12:14. Wzięłam szybki prysznic, przygotowałam i zjadłam śniadanie, umyłam zęby, uczesałam włosy, wyjrzałam za okno jaka jest pogoda i się ubrałam.





**

- Mamooo ! - krzyknęłam.
Nie doczekałam się odpowiedzi.
- Mamooooooooooo ! - krzyknęłam głośniej i przeciągnęłam "o".
- Tak ? - usłyszałam odpowiedź z gabinetu.
- Wychodzę!
- O której wrócisz ? 
- Około 21!
- Weź telefon!
- Wezmę! Cześć.
Chwyciłam torebkę i wyszłam, podłączyłam słuchawki do telefonu, a drugą ich część włożyłam do uszu. Wybrałam piosenkę Taylor Swift "Shake it Off". Kiedy się skończyła włączyłam "Timber" Ke$hy i Pitbulla.